pęczolino
Czyli szybki obiad z pęczakiem w roli głównej. Ale zanim o jedzeniu, słów kilka o …jedzeniu;). O tym, żeby zdrowo jeść już było. O tym, żeby zdrowo kupować, tzn. – czytać etykiety, wybierać odpowiednie miejsca i produkty itd. itd. pewnie wszyscy wiemy ( przynajmniej tak sądzę, skoro spotykamy się tutaj), ale co robimy po przytarganiu zakupów do domu?
Często nasze blaty kuchenne przypominają hurtownię spożywczą. Niektórzy przechowują zioła na blatach lub w tak zwanym zasięgu ręki , torebki są porozrywane, a susz wietrzeje i traci swoje wartości – i smakowe, i lecznicze. Parująca z garów woda dodatkowo je nawilża, a nie po to były suszone, żeby je moczyć. I co nam po takich ziołach?? Odpowiedź nasuwa się sama. Najlepiej byłoby umieścić każde w osobnym słoiczku i zabezpieczyć przed dostępem światła. A co, kiedy ziół mamy wiele, a miejsca mniej? Mój patent – poniżej.
Oleje. Standard. Powystawiane na wierzchu – jak na wystawie w sklepie. Olej lubi ciemno. I nie przepada za lodówką, włóż do szafki. Napoczęte słoiczki z dżemami i innymi keczupami – do lodówki. Dalej – owoce i warzywa. Według mnie – przede wszystkim czyste. To znaczy myję zaraz po przyniesieniu do domu, żeby pozbyć się ziemi, piachu, jakichś innych niechcianości. Większość trzymam w lodówce, w specjalnej szufladzie – warzywnej. Zieleniny typu koperki, szczypiorki kroję drobniutko i wkładam do pojemników. Wszystkie ruccole, roszponki, szpinaki – czyste – pojemniki. Zauważyłam, że dużo chętniej i częściej sięgamy po zielone, gdy mamy je dobrze przygotowane i nie musimy zagrzebywać się w lodówce w ich poszukiwaniu, myciu i przygotowywaniu. Na zewnątrz – w koszyczkach przechowuję pomidory, ogórki, cebulę, czosnek, cytrusy i twarde owoce. W koszyczku w szafce – ziemniaki. Spokojnie wystarczy raz w tygodniu wybrać się w sprawdzone miejsce i kupić potrzebne warzywa i owoce. Ja takie zakupy robię w ogromnych ilościach, więc panie na bazarku cieszą się już na sam mój widok. Zapewniam, że odpowiednie przechowywanie sprawia, że nawet po kilku dniach warzywa są świeże i ładne.
Mąki i inne sypkie makarony- jeśli już nawet nie na wierzchu, to przeważnie w porozrywanych, sypiących się torebkach – niczym przynęta na mole. Mój patent – patrz na dół.
Są badania – nie wiem, czy akurat amerykańskich naukowców, niemieckich badaczy, czy rosyjskich uczonych, mniejsza z tym, które potwierdzają, że osoby, u których blat zawalony jest jedzeniem, są średnio o 10 kg grubsze niż pedanci. Wiwat czyste blaty!
czego użyłam:
kubka pęczaku
8 suszonych pomidorów
10 pieczarek
3 marchewek
paczki mrożonego groszku
cebuli
soli, pieprzu
kuminu, ostrej papryki
co zrobiłam:
Pęczak ugotowałam w osolonym wrzątku. W drugim garnku, na rozgrzanym oleju z suszonych pomidorów zeszkliłam cebulę, dorzuciłam mrożony groszek, pokrojone pieczarki, startą marchewkę i rozdrobnione suszone pomidory. Wszystko to poddusiłam, doprawiłam i na końcu wymieszałam z pęczakiem. Pęczolino gotowe!!
A Ty, masz jakieś patenty na przechowywanie w kuchni??