jedzonko,  nieoczywiści,  wynalazki

dyscyplina dietetyczna

Tak spojrzałam na ten mój blog z boku i stwierdziłam, że jak ktoś go ogląda pomyśli może, że „katuję” moje dzieci ciągle tylko zieleniną. Po prawdzie – to bardziej moje „paliwo”. Robię, co w mojej mocy, żeby urozmaicić ich dietę. Przemyt trwa. Ale przyznam z nutką żalu, że klopsiki i kotlety wygrywają.

Nawet, jak robię gołąbki, to proszą, żeby bez kapusty.

Ale, żeby się nie załamać, są jednak pewne zasady. I tych się trzymamy!

Zupę, zjedzą prawie każdą, oprócz cebulowej, fasolowej, grochowej, flaków, kalafiorowej, brokułowej, barszczu, grzybowej, pieczarkowej, kapuśniaku… ale już rosół i pomidorową – jak najbardziej. Czasem nawet ogórkowa, krupnik i żurek. Także – jest sukces!

Jedno jabłko dziennie – weszło w krew. Czasem jest to gruszka czy inna mandarynka, ale jednak jabłko to jabłko. Sukces!

Zero fastfoodów. Zawsze tak bardzo udawaliśmy z mężem zatrucie pokarmowe i ból brzucha, że później już nawet nie było potrzeby, bo objawy pojawiały się same. Mam nadzieję, że ten punkt mamy „odhaczony” na zawsze. Sukces!

Słodka bułka do szkoły nie istnieje. Zresztą nawet by nie zjedli. A kasa i hasło „kup sobie coś w sklepiku” zamiast pełnoziarnistej kanapki lub sałatki, to obraza. Znowu sukces!

Brak żarcia w łóżku. Do jedzenia jest stół. I nawet , jak już wezmą herbatę do pokoju, to kubek sam wraca ( bez proszenia) do kuchni. Sukces!

Białych bułek i wędlin nie używamy, sera żółtego sporadycznie. Jeżeli sok to tylko 100%. Jogurt tylko naturalny. I nie podjadamy między posiłkami!

Słodka środa. Innego dnia słodycze nie wchodzą w grę. W środę do… oporu (że tak powiem), jeśli mnie poproszą o lody na śniadanie ( choć coraz rzadziej – sukces!!), to dam.

Dzieci, wbrew pozorom, lubią zasady. Reguły dają im poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście zmienia im się to wraz z wiekiem. Zdobywają doświadczenia, czytają „internety”, mają kontakt z różnymi rówieśnikami, którym chcą się mniej lub bardziej podobać. Dążą do samodzielności, niezależności… Trzeba w tym wszystkim duuużo zdrowego rozsądku, ale cóż – nikt nie obiecywał, że będzie łatwo;)

Colowy piątek. W piątek mogą wypić słodki, niezdrowy, bąbelkowy napój i zjeść chipsy, zwykle zamiast kolacji. Od kiedy pokazałam, jak genialnie pewien napój czyści zlew, syn trochę przystopował. Sukces!

Życie życiem, sponton spontonem, pośpiech pośpiechem, ale jakieś zasady być muszą!!

A Ty, jesteś zwolennikiem zasad, czy masz do tego pełny luz? Opowiedz o swoich patentach żywieniowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *