-
pekiński poranek
Zapanowała nowa epidemia. Zresztą mam wrażenie, że ludzkość – z jakiegoś dziwnego powodu – musi zasilać się strachem, tragediami, wirusami i innymi dżumami. Od paru tygodni na tepecie koronawirus. A my – wbrew większości – nie boimy się podróży do Pekina, ani gdziekolwiek indziej, ani żadnych wirusów, bakterii i innych cudów, bo dbamy o swoje zdrowie, kondycję i odporność. I nie pamiętamy jak wygląda nasz lekarz. Ostatnio była u nas znajoma, która stwierdziła, że „coś ją bierze” i koniecznie musi zmierzyć temperaturę, i nam się zrobiło dziwnie… bo my nie mamy w domu termometra. A jak odstawiłam córce leki na padaczkę, żeby jej nie zrujnować wątroby, to od 10 lat…