jedzonko

pasja Olimpii Burczyk

Wreszcie słońce!!! Mimo kwarantanny oraz licznych przebojów w gospodarce i polityce, słońce czyni cuda! Mój cudowny teść w „takich” momentach mawiał: „I to przeminie”. I tego się trzymajmy! Dzisiaj ostatni dzień kwarantannowej szkoły. Przysiedliśmy do historii i geografii ( to moje dwa koniki, więc było mega ciekawie). Od czasu jak szkoła i praca, w sumie także i fryzjer z kosmetyczką, i cała reszta przeniosły się do domu, coraz częściej zastanawiam się, czy nie wdrożyć nauczania domowego na stałe. Ja widzę na tym polu zdecydowanie więcej zalet. Dzieci są otwarte na wiedzę i bardzo twórcze. Z radością się uczą. I codziennie pytają kiedy będą lekcje. Dzisiaj puściłam Maksowi filmik poruszający temat, który mieliśmy omówić. Po chwili usłyszałam: „Mamo, a nie mogłabyś ty mi o tym opowiedzieć? Ty masz taką pasję w głosie.” Opowiedziałam. Z pasją, rzecz jasna. Zauważyłam, że dzieci mają dużo większe pojęcie o tym, co „przerabiamy”. Być może dlatego, że nie zwyczajnie przerabiamy, a omawiamy, rozmawiamy i zaciekawiamy. Zauważyłam, że dzieci zadają więcej pytań. Być może dlatego, że nie wstydzą się, że rówieśnicy wyśmieją ich „nadgorliwość”. Zauważyłam, że dzieci sięgają dużo głębiej w swoje pokłady twórczości i są bardziej ekspresyjne. Może dlatego, że pozbywają się ograniczeń typu ustalone plany lekcji, zaburzony rytm dnia – są wśród nas i sowy, i skowronki, różni – mniej lub bardziej zaangażowani pedagodzy w dodatku na różnych poziomach energetycznych, ograniczony czas na wykonanie pewnych zadań i wiele innych.

Nie wiem czy plan lekcji ma uzasadnienie. W sensie – dzisiaj trochę „bioli”, potem „matma”, „polak” i „anglik”. Zanim zdążą ogarnąć temat, już są na przerwie. I za chwilę muszą wejść w zupełnie inną bajkę. W domu ogarniamy materiał blokami. Jest np. dzień biologiczny, w czasie którego omawiamy parę związanych ze sobą tematów, oglądamy wtedy książki, zdjęcia, obserwujemy świat i po prostu wymieniamy się naszymi doświadczeniami dotyczącymi żab i krokodyli. Następnego dnia przychodzi kolej powiedzmy na historię i tak po kolei. Kiedy mogę, drążę temat po całości. Przypuśćmy, że chcę przybliżyć jakąś epokę, wtedy staram się opowiedzieć trochę o historii, przybliżam muzykę, wspominam o malarstwie, architekturze, sztuce i literaturze tamtego okresu, szukamy ciekawostek z życia. To bardzo systematyzuje wiedzę. Sowy i skowronki. Ja zdecydowanie należę do grupy „nie mów do mnie z rana”. Prawdziwego powera dostaje po południu. Oczywiście mogę wstać o 6 rano, ale zwyczajnie nie ma ze mnie wtedy większego pożytku. Wieczorami tworzę i pracuję „głową”. Podobno można to zmienić … Podobno… można polecieć na Księżyc! Moje dzieci także są niekoniecznie najbardziej chłonne o ósmej rano. Przerywamy im sen, w dzikim pędzie wciskamy śniadanie i „wyganiamy” na mróz z przykazaniem, żeby czym prędzej dotarły do szkoły. Sama przez to przeszłam, najprawdopodobniej jak każdy z Was. Według mnie lekcje powinny się zaczynać najwcześniej o 10 rano. Tylko to trochę „mission impossible” przy naszych zatłoczonych szkołach, gdzie lekcje zaczynają się o 7.10.

Nauczyciele jako ludzie, ludzie jako nauczyciele. Kolejna „ciężka” sprawa. Uważam, że dobry pedagog jest jak dobry ksiądz (zresztą w każdym zawodzie, a w szczególności w usługach, ta zasada powinna obowiązywać). Nauczyciel powinien mieć powołanie. Powinien kochać dzieci. I siebie! I dzieci…i siebie! I jeszcze kochać to, co robi… Ja kocham siebie i dzieci, i dlatego jestem dobrym nauczycielem (chociaż nie zawodowo, z doskoku, gdyż inne pasje póki co wygrały), bo najbardziej na świecie zależy mi na dzieciach…ale o tym opowiem w kolejnych wpisie – co, po co i dlaczego… A póki co – obłędna sałatka!!!

czego użyłam:

wędzonego łososia

garści roszponki

kilku rzodkiewek

filiżanki kaszy jaglanej

filiżanki kaszy gryczanej

3/4 cukini

czarnuszki

majonezu

co zrobiłam:

Obydwie kasze ugotowałam w jednym garnku. U nas gryczana jakoś lepiej „wchodzi”, więc jaglankę ( o zdecydowanie mniejszej popularności) przemycam w jej towarzystwie. Do miski wrzuciłam drobno pokrojoną cukinię, pokrojone w plasterki rzodkiewki, roszponkę, łososia i czarnuszkę. Nie doprawiałam solą, bo wędzony łosoś ma jej w sobie sporo. Składniki wymieszałam z łyżką majonezu. Mega!!

3 komentarze

  • Greg

    Wiesz co bo ludzie inteligentni potrafią się odnaleźć w każdej sytuacji. A obecna sytuacja zmusza nas-was do twórczego podejścia do kwestii wychowania i ksztakcenia. Nie bez powodu wychowanie jest pierwsze. Bo w szkole dzieci się nie wychowuje. To rola rodziców. Szkoła jest od ksztakcenia i pracy już na materiale ludzkim który zna podstawy kultury i dobrego zachowania. Jestem pełen podziwu dla Ciebie i Pawła choć z drugiej strony kto jak nie Wy….? A swoją drogą ile to się słyszy że lenie nauczyciele itp…a rok temu wielu opluwali nauczycieli. Prawda pewnie leży gdzieś po środku…. Ale ja i tak gratuluję…

    • olimpiab

      Dziękuję, Greg, za wiarę w nas!! Wiesz , niestety, czasami mam wrażenie, że niestety szkoła kształci trochę w złym kierunku…tłumiąc kreatywność dziwnymi normami, nakazami i zakazami… ale to temat na pogaduchy przy dobrym winie ?

Skomentuj olimpiab Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *